Gatunek: dramat, romans
Produkcja: USA
Premiera: 2014 r
Reżyseria: Josh Boone
Scenariusz: Scott Neustadter, Michael H. Weber
Czas trwania: 125 min
Bardzo ciężko z doskonałej książki zrobić film, który by
zadowolił czytelników i zebrał nowych fanów. Każdy czytelnik, gdy usłyszy, że
jego ulubiona książka pojawi się na ekranach ma jakieś oczekiwania i pragnie by
one pojawiły się w filmie. Niestety reżyser i scenarzyści mają swoją wizję i
niekiedy mijają się z tym czego pragnie czytelnik.
,,Gwiazd naszych wina” to bardzo cudowna historia o miłości
dwojga ludzi Hazel Grace Lancaster oraz Augustusa Watersa. Poznają się
przypadkowo na grupie wsparcia. Hazel wpada oko Augustowi. Dodam również, że
ona ma 17 lat a on 18 lat. Ktoś by powiedział, że to całkiem nastoletnia
miłość. Niestety tak nie jest, ponieważ każde z nich na swojej drodze spotyka
bardzo trudnego przeciwnika, którym jest rak. Wrogami ich są rak tarczycy oraz
kostniakomięsak, którzy jak na razie nie atakują tylko czekają w ukryciu aby
zadziałać. Hazel ma świadomość, że w końcu kiedyś nastąpi taki moment, że
odejdzie, i jest bardzo ciekawa co wtedy się stanie. Najlepszą jej lekturą jest
,,Cios udręki” Peter van Houlten, w którą wciągnęła Augustusa. Kochana książka
nastolatki ma dość dziwne zakończenie, a mianowicie urywa się w połowie historii.
Hazel jest bardzo ciekawa jej zakończenia, niestety autor nie odpisuje na jej
listy. Pomaga jej Augustus i razem nawiązują kontakt z asystentką Petra van
Houlten. Korespondencja nastolatków doprowadza do tego, że udają się do
Amserdamu w celu poznania dalszego losu bohaterów ,,Ciosu udręki”. Przed
wyjazdem i w czasie wyjazdu okazuje się, że jednak najgorszy wróg nie chce
odpuścić i pokazuje swoje oblicze.
Miłość rodzi się nieoczekiwanie i potrafi przetrwać nawet
największe cierpienie. Tym razem też tak było. Miłość narodziła się niespodziewanie
między Hazel i Augustusem, kiedy to każdy myślał, że na swojej drodze nie
spotka nikogo. Ich życia były oparte na ciągłej walce z rakiem i czerpaniem
radości z każdego dodatkowego kolejnego dnia. Miłość pomogła im przezwyciężyć
strach i dała również przyjaciela, przy którym mogli się zwierzać i opowiadać o
swoich przemyśleniach. Możliwe też jest też, że rak ich do siebie przybliżył bo
dzięki niemu poznali siebie.
Najlepszą
postacią według mnie była matka Hazel. Zawsze wspierała swoją córkę i
była na każde jej zawołanie. Pragnęła zrealizować marzenie córki, aby
mogła pojechać do Amsterdamu do autora ulubionej książce. Uczestniczyła w
tym wyjeździe nawet i czekała w pogotowiu, gdyby coś się złego miało
przytrafić. Według mnie w wielkim bólu żyła ta kobieta, ponieważ
wiedziała, że jej dziecko umrze i żyła tylko nadzieją. Rak nie tylko
zabijał powoli Hazel, ale również jej matkę, która cieszyła się każdym
dniem, gdy widziała swoje dziecko żywe i pragnęła więcej takich dni.
Co do obstawienia ról w filie nie mam uwag. Wydaje mi się,
że wybrani aktorzy pasowali do swoich ról. Załamała mnie natomiast końcówka
filmu. Jest całkiem inna niż w książce. Parę fragmentów jest pominięta i parę scen
nie zgadzało się. Osoby tworzące ten film chciały dobrze, a jednak parę szczegółów
pominęli, ale w życiu nie można być doskonałym.
Książkę
i film polecam wszystkim tym, którzy już stracili
nadzieję, że będzie lepiej. Ta historia pokaże, że pomimo gdy wydaje
się, że
jest źle to można znaleźć chwile szczęścia. I zachęcam do tego aby
najpierw przeczytać książkę a potem obejrzeć film, bo niektórych
momentów ciekawych z książki nie znajdziecie w filmie.
Ocena: 4,2/5